Witajcie
kochani :) Tak, jeszcze żyję. Chciałabym w tak pięknym, radosnym
(i zielonym) dniu złożyć najserdeczniejsze życzenia. Byście byli
zawsze uśmiechnięci, karp był bez ości i spadło troszeczkę
śniegu. Ale poza tym życzę Wam, aby:
Zeus
nie szalał tak bardzo z pogodą,
Posejdon
chronił Was w wodzie,
Hades
razem z Morfeuszem nie dopuścili żadnych koszmarów,
Hera
pomogła trwać wiernie przy swoich ideałach
Hestia
podtrzymywała ciepło ogniska domowego nie tylko w święta,
Atena
podarowała mądrość,
Afrodyta
i Anteros postawili na drodze tego jedynego / tą jedyną,
Temida
pomagała dokonywać słusznych wyborów,
Artemida
odstraszała narzucających się facetów,
Ares
pomógł w wojnie z nauką,
Hefajstos
strzegł od ognia,
Apollo
zesłał wenę,
Hermes
dał ducha podróży,
Demeter
nie męczyła owsianką,
Dionizos
strzegł od szaleństwa (wiadomo jakiego) w Sylwestra,
Kairos
i Tyche obdarowywali szczęśliwym zbiegiem okoliczności,
Plutos
obdarował bogactwem,
Harmonia
sprzyjała,
A
Charyty miały Was w swej opiece.
A
teraz, zanim dostaniecie coś od cioci Rasmuski, kilka słów. Wena
przyszła i rozdział jest napisany... w zeszycie. Ale jest :D
Dziękuję wszystkim, którzy mi ją wysłali. Przepraszam, kochani,
że zaniedbuję czytania. Jestem złą bloggerką. Zdaję sobie z
tego sprawę. Może ci na Olimpie jadzą mi trochę czasu, na
nadrobienie zaległości.
Dobra,
koniec. Teraz ta fajniejsza część - Merr, gratuluję dokończenia
historii. Płakać mi się chce, że nie mogłam na bieżąco jej
czytać. Wybaczysz mi?
Dobra,
ostatnia sprawa. Pod spodem ciocia Rasmuska daje Wam prezent.
Niektórzy go już znają. Prezent. z dedykacją dla WSZYSTKICH
czytelników. Gdyby nie wy to nie wiem, czy bym jeszcze pisała. Ale
już nie przedłużam i czytajcie :D WESOŁYCH ŚWIĄT! (czcionka mi się zepsuła ;( )
Chorwacja,
14.02.2021r.
KOCHANY
PAMIĘTNICZKU
Aż trudno mi uwierzyć, że od mojego ostatniego wpisu tutaj minęło już jedenaście lat! Ach… , jak wiele mam ci do opowiedzenia. Ale zacznę od początku (tak będzie najlepiej, prawda?) - od końca wakacji. Nowy rok szkolny zaczęłam w nowym miejscu, nowej szkole i (co najważniejsze) blisko mojego Glonomóżdżka. Najczęściej spotykałam się z Nim na Olimpie – pomagał mi w odbudowie. No dobra, inaczej. On się starał, a ja na niego krzyczałam. Nie często, ale parę razy to się zdarzyło. Skoro w planach mam napisane „kolumny w stosunku do dachu mają być ułożone tak, by kąt między nimi wynosił 90 stopni ” to tak ma być! A nie 89. Ja wrzeszczałam, a Percy podchodził do mnie, delikatnie całował i szeptał, że złość piękności szkodzi. Wiesz, kochany pamiętniku, z Percy'm NIGDY się nie nudziłam. Serio! Raz ten wulkan wiecznej energii (tak na marginesie – zawsze się zastanawiam, skąd ją bierze? Może jest jak wampir, tylko zamiast krwi wysysa z innych energię?) zabrał mnie na koncert Metallicy! I to nie w zwykły dzień, tylko w walentynki! To był wspaniały wieczór. Opowiem ci o tym zdarzeniu i o paru jeszcze innych. Więc zaczynam. Wszystko zaczęło się ostatniego stycznia, kiedy dowiedziałam się, że w walentynki Metallica – ukochany zespół mój i Percy'ego - zagra w Nowym Jorku! Chciałam zrobić chłopakowi prezent i kupić bilet, jednak dzień później wszystkie zostały wyprzedane. Byłam zła na siebie. Oczywiście nie mówiłam nic Percy'emu, nie chciałam robić mu przykrości. Dzień przed dniem koncertu dostałam od niego wiadomość (do dziś pamiętam jej treść): „jutro, mądralińska, zabieram Cię w pewne miejsce, gdzie jest możliwość obejrzenia transmisji z koncertu. Przyjadę o 17.” Nie mogłam doczekać się tego dnia! Po zajęciach zaczęłam się szykować na randkę. Chyba Zeus postanowił nam sprzyjać, bo było bardzo ciepło. Ubrałam czarną bluzkę z logiem zespołu z krótkim rękawem, ciemnogranatowe jeansy oraz w tym samym kolorze trampki do kostek. Do tego założyłam prezenty od chłopaka – pieszczochę ze stożkami i kolczyki w kształcie kół. Włosy zaczesałam na jedną stronę i (uwaga, nowość) zrobiłam makijaż! Tak, pamiętniku, zrobiłam i to sama! Nałożyłam jakiś ciemny kolor na powieki, rzęsy musnęłam maskarą, a usta błyszczykiem o smaku truskawek. Dlaczego akurat truskawki? To ulubione owoce chłopaka. Podobno przypominają mu mnie. Ale wracając do tematu. Właśnie zamykałam pokój, gdy dostałam wiadomość, że Percy na mnie już czeka. Założyłam czapkę-niewidkę i po minucie byłam już na parkingu. Percy mnie zauważył, gdy „pozbyłam się” mojej czapki i podeszłam do niego. Opierał się o maskę auta, Volvo S60 II które dostał po obozie na urodziny od Paula, Sally i Posejdona. Był ubrany podobnie do mnie – bluzka z logiem, ciemnogranatowe jeansy, glany i pieszczochę podobną do mojej. Ubioru dopełniała narzucona czarna skórzana kurtka. Objął mnie delikatnie, pocałował i poprosił, bym zamknęła oczy. Zrobiłam tak i poczułam, jak coś wiąże mi na nich. - Po co mi ta opaska? - To niespodzianka. Pomógł mi wsiąść do auta i ruszyliśmy. Przez całą drogę śpiewaliśmy takie piosenki, jak „Jump in the fire”, „Sad but true” czy „Frantic”. Nagle Percy wyłączył silnik. Wyszliśmy z auta i szliśmy kilka minut, aż nagle się zatrzymaliśmy. - Ta panienka z Tobą? - Oczywiście. - Można wiedzieć, dlaczego ma opaskę? - To niespodzianka. - No to, chłopie, gratuluję pomysłu! Udanej randki. A tak na marginesie, to skąd wytrzasnąłeś taką laskę? Byłam pewna, że się zarumieniłam podczas tej rozmowy. - Poznałem na obozie. I poszliśmy dalej. Nagle stanęliśmy, a Percy ściągnął mi opaskę. Uśmiechnął się do mnie i wyszeptał, bym się odwróciła. Zrobiłam tak i zaniemówiłam. Przed nami była scena, a na niej rozstawione gitary i perkusja. - To moja niespodzianka – wyszeptał. - Percy, ale jak...skąd ty masz bilety? - Od znajomego. Chcesz tak spędzić walentynki, czy... - nie dokończył. Pocałowałam go i wyszeptałam jedno słowo, które i tak nie oddawało mojej radości – dziękuję. Koncert trwał coś koło trzech godzin. Zespół grał takie piękne piosenki jak „Wherever I May Roam ”, „For Whom the Bell Tolls” lub „One” . Jednak najpiękniej było, gdy Metallica zagrała „Nothing Else Matters”. Każda para się przytulała, łącznie z nami. To znaczy Percy obejmował mnie od tyłu w pasie i, gdy wszyscy głośno śpiewali razem z zespołem, on, te same słowa szeptał mi do ucha. Pewnie nikt nie widział w tym nic specjalnego, ale dla mnie to było wspaniałe. Szczególnie, że podczas partii instrumentalnej, Percy odwrócił mnie i na chwilę pocałował. Wokół nas ludzie (i zespół ze sceny) bili nam brawa i wołali "jeszcze raz! Jeszcze raz!". Jednak nic nie może wiecznie trwać. Po piosence „Smoke on the water” musieliśmy wracać. Nie dotarłam do internatu tak szybko. Po drodze zatrzymaliśmy się na klifie. Przez kilka godzin leżeliśmy na masce auta w świetle pełni i miliarda gwiazd wtuleni w siebie. Może to był taki prezent od Artemidy? Percy dał mi swoją kurtkę, gdy zaczęłam drżeć z zimna. Wiedziałam, że jest z niego gorący chłopak, ale nie, że aż tak! Na następnym spotkaniu chciałam oddać kurtkę, ale nie zgodził się. Powiedział, że mam ją zatrzymać, bo wyglądam w niej lepiej niż on i tak inaczej. Inaczej, niż ta Annabeth, którą poznał na obozie. Och, ale to nie wszystko, o czym chciałam napisać. Pewnie się zdziwisz, pamiętniku, ale moja matka – Atena – dowiedziawszy się, że mam zamiar być z Percy'm, pogratulowała nam! Serio! Krótko ci o tym opowiem (naprawdę krótko): Jak pisałam kiedyś, 4 lipca to dla nas – amerykanów – wielkie święto. W jedno lato, zamiast tradycyjnego ogniska, bogowie urządzili w obozie herosów bal. Oczywiście poszłam na niego z Percy'm. Zapomniałam, że żaden z bogów nie wiedział o naszym związku. Podczas jednego z wolnych tańców pocałowałam chłopaka. Ledwo się od siebie odsunęliśmy, a już usłyszałam głos mojej matki. Najpierw oczywiście było coś w stylu „Annabeth Chase! Co ty sobie myślisz” i tak dalej. Dodała jeszcze kilka zdań, zaskakując wszystkich obozowiczów, Chejrona i bogów! Co takiego powiedziała? „Percy. Dałam ci kredyt zaufania. Jeżeli w jakiś sposób w waszym związku skrzywdzisz Annabeth, to nawet Tartar Cię nie ukryje. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na na zaproszenie od Was.” Stalibyśmy tak chyba z wieczność, gdyby nie ojciec chłopaka, który zaczął krzyczeć „gorzko, gorzko”. Po kilku sekundach dołączyli do niego wszyscy – razem z Ateną! Nie zostało nam nic innego, jak się pocałować. Chcieliśmy dalej tańczyć, ale Clarissa krzyknęła „do jeziora kajakowego!”. I powtórka z rozrywki. Tym razem siedzieliśmy krótko pod wodą, po czym Percy zrobił wejście smoka. Wyszliśmy z jeziora na grzbiecie wielkiej fali, która oblała wszystkich. Nawet Posejdon był mokry. Spojrzałam na Clarisse, a ta uśmiechnęła się i powiedziała, że dzisiaj nam daruje. Nawet nie wiesz, kochany, jak Chris ją zmienił. A teraz kolejna nowość – rok po bitwie o Olimp nie zostaliśmy wysłani na żadną misję! Ale czy to oznacza, że te wakacje były nudne? Oczywiście, że nie. Przyznam się, że podczas bitw o sztandar, skopałam mojemu chłopakowi kilka razy tyłek. Ale ostrzegałam, że ma się przygotować! Przecież nie będę mu niczego ułatwiać. Wiesz, pamiętniku, nikomu się do tego nie przyznawałam, ale zawsze miałam wysokie wymagania odnośnie mojego przyszłego chłopaka. Jednak, gdy spotkałam Percy'ego, te wymagania zmalały (a może tylko tak mi się zdaje? Może moje wymagania były dostosowane do niego?). Chłopak musiał mnie przede wszystkim kochać, troszczyć i mnie rozbawiać. A Glonomóżdżek właśnie taki jest. Od nowego roku rzadko się spotykaliśmy. Chcieliśmy dobrze napisać egzaminy i cały czas spędzaliśmy przy książkach (glonomóżdżek też). W walentynki Percy pokazał mi pałac swojego ojca. I to nie wszystko! Posejdon tego dnia poprosił mnie, bym zaprojektowała jego pałac na nowo! Byłam w siódmym niebie! Później nadszedł maj – matury, zanoszenie dokumentów na uniwersytety i.... poród Sally. Tak, Percy został bratem. Pani Jackson (nie potrafię się przyzwyczaić do pani Blofis) urodziła śliczną córeczkę – Agnes. Pamiętam, jak raz staliśmy przed stalą. Percy obejmował mnie od tyłu i wyszeptał: „Widzisz moją mamę, Paula i Agnes? Mam nadzieję, że ja też się tego doczekam. Że będę mógł być na miejscu Paula a ty na miejscu mojej mamy” i delikatnie mnie pocałował. Kilka dni później Sally wyszła ze szpitala. Pomagaliśmy jej, więc nie pojechaliśmy na obóz. Byłam w ich domu 24 godziny na dobę. Percy nawet żartował, że przygotowywałam się do przyszłej roli! Chyba miał w tym trochę racji. Chłopak też dużo robił przy swojej siostrze. Już wtedy wiedziałam, że będzie wspaniałym ojcem. W urodziny Percy'ego dostaliśmy koperty z wiadomością, że dostaliśmy się na New York Uniwersyty. Ja na architekturę, a Percy na biologa morskiego. To był drugi powód do świętowania. Przyznam się, że wtedy pierwszy raz się upiłam. Jednak do niczego nie doszło! Wtedy jeszcze nie. Od września zaczęliśmy chodzić na Uniwersytet, więc codziennie się widziałam z moim chłopakiem. Zawoził mnie na uczelnię i do domu. Przedtem pisałam, że Posejdon poprosił mnie o zaprojektowanie jego pałacu, prawda? Percy, na moje urodziny, wziął mnie znowu do swego ojca. Pokazał mi zamek. Nie mogłam uwierzyć, że wykonanie przerośnie w tysiącach jak nie milionach procentach moje wyobrażenie! Kilka godzin tak zwiedzaliśmy każdy zakamarek pałacu. To było piękne! W jedną noc razem z Percy'm zaszaleliśmy całkowicie. Było to znowu w walentynki. Akurat tego dnia moja rodzina pojechała...gdzieś. Wieczorem dostałam wiadomość od chłopaka, że za godzinę będzie pod moim blokiem. Ubrałam jakąś spódniczkę, bluzkę na ramiączkach i półbuty na koturnie. Zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam z mieszkania. Percy najpierw zaprowadził nas do studia tatuaży. Tak, zrobiliśmy tatuaże, ale z henny. Nie byłam jeszcze pewna, czy chciałam prawdziwy. Percy wybrał smoka na klacie. Moim zdaniem wyglądał jak „młody bóg”. Ja postawiłam na feniksa na lewym biodrze. Następnie zrobiliśmy sobie na włosach pasemka. Percy wybrał niebieskie a ja czarne. Jednak na tym się nie kończyło nasze szaleństwo. Poszliśmy na dyskotekę, gdzie szaleliśmy w tańcach. Wypiliśmy parę drinków i przed północą poszliśmy do mnie. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam całować Percy'ego. Kierowałam go do mojego pokoju. Opadł na moje łóżko i, zanim zdążył cokolwiek zrobić, leżał pode mną. Jedak nie na długo. Tak, pamiętniku. Tej nocy zrobiliśmy... TO. Było wspaniale. Nie ukrywam, że się bałam. Znajome, które przeżyły to przede mną, mówiły, że towarzyszy temu straszny ból. Ja nic nie czułam. To potwierdziło moje poprzednie odczucia – że Percy jest wyjątkowy i moim jedynym. Wtedy myślałam, że już wszystko będzie dobrze. Nie mogłam się mylić bardziej. Gdyby ktoś powiedział mi, że zerwę z Percy'm, wyśmiałabym go i poleciła jakiegoś psychiatrę. Jednak tak się stało. Przyznam się, że w pewnym czasie nie było dnia ani nocy, żebym tego nie żałowała. Pewnie ciekawi Cię, jak to się stało. Wakacje, przed obozem. Byłam szczęśliwa, że znowu zobaczę Nica, Thalię, Tysona i, oczywiście, Glonomóżdżka. Dostałam nagłego i ostrego bólu brzucha. Poszłam do lekarza, a ten powiedział do mnie: „to nowotwór wątroby”. Byłam zrozpaczona. Przecież miałam całe życie przed sobą! Pomyślałam o Percy'm – co on zrobi, kiedy mnie już nie będzie? Pomyślałam, że muszę zrobić jedno. Spotkałam się z nim tego samego dnia. Powiedziałam najspokojniej, jak tylko potrafiłam: „Percy, nie potrafię tego dłużej ciągnąć. To koniec. Przepraszam”. Następnego dnia byłam już w szpitalu. Brakowało mi mojego chłopaka. Nikt, nawet rodzina, nie troszczył się o mnie tak, jak on! Wprawdzie tata z rodziną i Atena byli przy mnie, ale to nie to samo. Przez pierwszych kilka dni miałam wiele badań. Gastroskopie, rezonanse, tomografie, naświetlania, prześwietlenia i inne. Miałam jednak szczęście – rak nie był złośliwy. Jednak czymże była ta wiadomość w oceanie smutku? Nie mówiłam tego rodzinie, ale czułam, jak powoli nowotwór wykańcza mój organizm. Nie chciałam ich martwić. Raz siedziałam na łóżku po pobieraniu krwi i zastanawiałam się, co Percy teraz robi, czy znalazł inną, gdy usłyszałam, jak otwierają się drzwi. Bałam się spojrzeć w ich stronę. Bałam się, że zobaczę Tanatosa. - Cześć, Annabeth. Jak się czujesz? Spojrzałam na chłopaka. Włożył bukiet goździków i lilii – moich ulubionych kwiatów – do wazonu. Uśmiechnęłam się smutno do niego. Przysiadł na brzegu łóżka. - Bywało lepiej. Co u Ciebie słychać? - Jakoś sobie radzę, chociaż jest trudno bez osoby, która woła na mnie Glonomóżdżek. Zaśmiałam się. Pierwszy raz od przyjścia do szpitala. - Mogę wiedzieć, dlaczego tu jesteś? - Annabeth, zerwałaś ze mną, ale nie zerwałaś naszej przyjaźni. W związku z tym nie odwiedzam swojej dziewczyny, ale swoją przyjaciółkę. A przyjaciół się nie zostawia w biedzie, prawda? Czułam, jak w moich oczach zbierają się łzy, które po chwili spływają po moim policzku i spadają na dłonie. Zaczęłam płakać. Percy wytarł łzy i przytulił mnie mocno do siebie. Zaczął szeptać, że jest obok mnie, że mnie nigdy nie zostawi, że pragnie mojego szczęścia nawet za cenę swojego bólu. Co jakiś czas czułam dotyk jego ust na moim czole lub włosach. Teraz, ze zdwojoną siłą, dotarło do mnie, jak brakowało mi jego dotyku, ciepła jego ciała, głosu, bliskości. Nawet ciszy, która nam nigdy nie przeszkadzała. - Percy, przepraszam Cię – wyszeptałam w jego tors. - Za co? - Że popełniłam największy błąd w moim całym życiu. - To znaczy? - Nie chciałam z Tobą zrywać. Nigdy nawet o tym nie myślałam. Gdy dowiedziałam się, co za paskudztwo siedzi we mnie, nie chciałam, byś cierpiał. Nie chciałam, by mój widok sprawiał ci ból, wzbudzał litość, byś widział, jak powoli się staczam, uchodzi ze mnie życie, niknę. Czy...czy możesz mi wybaczyć? - Annabeth, mam być szczery? Miałem nadzieję i nadal mam, że to tylko jakiś żart, pomyłka. Że miałaś ciężki dzień. Powiedz mi tylko, a zapomnę o tym. Potraktuję jak jakiś koszmar. Chcesz tego? - Chcę. Dalej będziesz moim chłopakiem? - Byłem, jestem i będę Twój. Percy siedział przy mnie w dzień i w nocy. Zostawiał mnie na godzinkę, dwie, żeby się umyć, przebrać coś zjeść. Często odwiedzali mnie też Thalia, Nico, Kaliana z Groverem, rodzice z braćmi, Atena, Posejdon i rodzina mojego chłopaka z małą Agnes. Z siostrą Percy'ego zapominałam, gdzie jestem i w jakim stanie. Na sam jej widok się uśmiechałam. Każdego dnia byłam coraz słabsza, bledsza, traciłam kolory. Percy, widząc jak choroba postępuje, każdego dnia mówił mi, że jestem piękna, że mnie kocha, wszystko będzie dobrze. Przepraszałam go wielokrotnie za mój błąd. Właściwie to próbowałam, bo gdy tylko zaczynałam, chłopak skutecznie uciszał mnie pocałunkiem. Dwa tygodnie po przyjściu do szpitala, miałam operację. Siedział przy mnie, przytulał i kołysał. - Mądralińska, uśmiechnij się. Wszystko będzie dobrze. Wiem to. - A jeśli ja nie... - Ciiii. Nawet tak nie myśl. - Będziesz na mnie czekał? - Będę. Annabeth, nawet nie wiesz, jak wspaniale wyglądasz z małą Agnes. - Naprawdę? Zaśmiał się. Dlaczego dopiero tego dnia uświadomiłam sobie, jak bardzo kocham, gdy się uśmiecha i śmieje? - Annabeth, mam do Ciebie propozycję. - Tak? Delikatnie położył mnie na łóżku. Jedną dłonią gładził mój policzek, a drugą brzuch. Pochylił się i szeptał do mojego ucha. - Jak wyjdziesz ze szpitala, to może postaramy się o taką małą Agnes? - zaskoczył mnie. - Chciałbyś? - Tylko z Tobą. - Propozycja przyjęta. Całowaliśmy się, aż do przyjścia pielęgniarki. Percy „odprowadził” mnie pod salę operacyjną. Pocałował i wyszeptał „będę czekał”. Kilka minut później oddałam się w objęcia Morfeusza. Zanim ponownie otworzyłam oczy, poczułam ucisk na brzuchu i dłoni. Lekko rozchyliłam powieki, by przyzwyczaić się do światła. Już znałam jego przyczynę. To był Percy. Miał na sobie zielony fartuch. Zasnął z głową na moim brzuchu i dłońmi oplatającymi moją na łóżku. Wyglądał tak niewinnie. Gdybym wtedy pokazała go komuś i powiedziała, że to jest największy wojownik, nie uwierzyłby. Delikatnie głaskałam jego policzek i głowę. Po kilku minutach zobaczyłam jego oczy w kolorze oceanu. Uśmiechnęłam się lekko do Percy'ego. Podniósł głowę, a ja skorzystałam z okazji i szybko siadając, delikatnie pocałowałam. Gdy się odsunęłam, zauważyłam na jego policzku ślad łzy. Wtuliłam się w jego ciało. Słyszałam, jak Percy szeptem dziękuje bogom.
-
Percy, co się stało?
-
Nic.
-
To dlaczego płakałeś?
-
Ze szczęścia.
-
Czyli?
-
Ann, nie budziłaś się już tydzień. Lekarze nie wiedzieli, co ci
jest.
-
A ty tu byłeś?
-
Tak.
Już
nic nie mówiliśmy. Tydzień później zostałam wypisana ze
szpitala. Nie miałam żadnych skutków ubocznych operacji i nie
musiałam chodzić na chemioterapię. Pojechaliśmy na kilka dni na
obóz, gdzie oddałam się w wir obozowych obowiązków i bitew. To
było wspaniałe. Wiesz, kochany pamiętniczku, co jeszcze było
wspaniałe? Jak Percy urządził na moje 20 urodziny piknik pod
gwiazdami. Zabrał mnie nad Harlem Meer. Siedzieliśmy i
rozmawialiśmy, przytulali, śmiali, podziwiali zachód słońca, a
później gwiazdy. Jedliśmy potrawy, które mój kochany
Glonomóżdżek sam przygotował i sączyli moje ulubione wino. Nagle
Percy wziął gitarę (do dzisiaj zastanawiam się, skąd ona się
tam wzięła) oraz zagrał i zaśpiewał trzy wspaniałe piosenki:
„Otwieram wino ze swoją dziewczyną”, „Zawsze tam,
gdzie ty” i najpiękniejszą (moim marzeniem było, żeby mój
chłopak ją zaśpiewał) - „Not like the other
girls”. Później Percy odłożył swoją gitarę, klęknął
przede mną i powiedział magiczne słowa „Annabeth Chase,
najpiękniejsza kobieto w całym wszechświecie. Czy uczynisz mi ten
zaszczyt i zostaniesz moją żoną?”. Oczywiście
zgodziłam się, bo jakby inaczej? Resztę pikniku spędziliśmy na
śpiewaniu, całowaniu i zajmowaniu się sobą. Dał mi
najpiękniejszy prezent. Rano wstałam jako pani Chase, a poszłam
spać jako przyszła pani Jackson. Nie obchodziło mnie, że ktoś
może nas nakryć. Dla mnie liczył się tylko jego dotyk, jego
zapach, jego bliskość, jego głos. Pobraliśmy się półtorej roku
później – 14 lutego. Trzy miesiące po Groverze i Kalianie, Dwa
miesiące przed Nico i Eveliną (córka Zeusa) i trzy miesiące przed
Clarisse i Chrisem. Ślub (i miesiąc miodowy) odbył się w Grecji.
Sama Afrodyta dała mi suknie ślubną i przygotowała do wesela.
Percy'ego zobaczyłam dopiero przy ołtarzu. Prawie go nie poznałam.
We fraku nie wyglądał jak ten Glonomóżdżek! Na uroczystość
przybyli nasi przyjaciele z obozu, Chejron, Tyson, Thalia z
łowczyniami, nasze śmiertelne rodziny, Rachel, niektórzy znajomi z
pracy oraz bogowie. Cała dwunastka i ci pomniejsi, a Zeus połączył
nas węzłem małżeńskim. Później odbyło się piękne wesele.
Nie zabrakło tradycyjnych zabaw, jak rzucanie muszką i bukietem,
ściąganie zębami podwiązki, taniec nowożeńców oraz wspólne
zjedzenie pierwszego kawałka toru weselnego! Wiesz, kochany
pamiętniczku, jest takie powiedzenie – jaki ślub, taka noc
poślubna, więc nic nie muszę już dodawać. Następnego lata
zostaliśmy rodzicami – urodziłam chłopczyka Nathana. Ach,
pamiętam, jak Percy się stresował bardziej niż ja! Nathan jest
naszą małą mieszanką – ma blond włosy i zielone oczy. Ale
chyba już czas wrócić do rzeczywistości. Co teraz się dzieje?
Mamy po 27 lat. Dzisiaj mija piąta rocznica naszego ślubu. Percy, z
tej okazji, wziął mnie na tydzień do Chorwacji. Tylko ja i on. Bez
bogów, bez potworów, na urlopie. Siedzę nad jeziorem przy
wypożyczonym domku, a Percy klęczy za mną i masuje oraz czyta to
co napisałam, wspomina razem ze mną i komentuje. Właśnie zaczął
całować moje barki, a to oznacza, że czas kończyć. Nadchodzi
noc, a noc jest dla mnie i mojego męża. Poza tym zostało mi
jeszcze do powiedzenia jedno – w tym roku ktoś do nas dojdzie. Kto?
Mała dziewczynka - nasza córeczka.