20.07.2013

Wszystko na swoim miejscu…


Trzaskający kominek w naszym domku.
Cisza...
Kartka, długopis, gitara. Uwielbiam. Miałam coś napisać, ale jakoś brak weny, czegokolwiek. Kolejne opuszczone zajęcia, a tekst ani rusz.

- Ty nie na zajęciach?
-Nie właśnie…, oh to tylko ty – przestraszyłam się, że to któryś z wykładowców, jednak do domku wszedł Criss.
-Tylko ty? Myślałem że jestem kimś więcej niż „tylko ty”. -zrobił ta
-Oj nie przesadzaj. – Pocałowałam go w policzek na powitanie.

- Piszesz? – temat piosenki… Usiadł koło mnie i sięgnął po mój notatnik. Jak, pytam jak ja mam mu powiedzieć, że zarwałam ostatnio 10 lekcji, a tekstu, ba nawet marnego początku, pomysłu, zalążka dalej brak. Ehh, cóż prędzej czy później się dowie… Zaczęłam unikać jego wzroku.

- No w sumie nie jest tak źle, w sumie to już… - odsunęłam notatnik by nie odkrył ziejącej z niego pustki.
-Coś kręcisz, pokaż. - nachylił się przeze mnie.
-Ale nie jest jeszcze skończona!! – złapałam jego rękę,  próbowałam przeszkodzić mu w otwarciu notesu, jednak wszystkie moje działania poszły na marne.
-Kate...- długa przerwa, niedobrze - tutaj nic nie ma, nie licząc kilku starych kawałków – zmarszczył brwi i spojrzały na mnie jego ciepłe ciemno brązowe oczy.
-No, tak jakby, ja no… – Spuściłam wzrok, teraz czeka mnie kazanie...
- Ale co się dzieje? Nigdy wcześniej nie miałaś problemu z pisaniem, poza tym…
-Takk, wiem, ale ostatnio coś tak, sama już nie wiem… - spuściłam głowę. Włosy zakryły mi twarz.
-Kate…- zaczął tym swoim troskliwym tonem - czy ty, aby na pewno nie powinnaś być na wykładach?
-Jutro pójdę … - czemu oni cały czas czepiają się tych wykładów? Nie rozumieją, że mam je zupełnie gdzieś? Po co mi jakaś kultura starożytnej Grecji, historia zgromadzenia, fizyka, przedsiębiorczość i inne?
-Ile lekcji opuściłaś?
-Ostatnio? – wpadłam, dlaczego nigdy nie zastanowię się zanim coś palnę?! – Nie wiem z 5, 10 ?
-Jak dalej będziesz tak robić to czeka Cię przeniesienie, albo co gorsza kolejna wizyta Jarred’a – lekko się zaśmiał. Uwielbiam jego śmiech, zawsze wprawia mnie dobry humor, jednak teraz on się o mnie martwił. Przecież wiem, że robię źle...
- Jarred wcale nie jest taki zły…- uśmiechnęłam się - poza tym nie przeniosą mnie, ostatnio coraz lepiej mi idzie, widziałeś jak panuje już nad wodą?
-Tak wtedy to ja zerwałem się z lekcji - uśmiechnął się – Dobra musze lecieć zaraz zaczną mnie szukać.
-A czemuż to?
-Obiecałem Waist’owi że polecę z nim i młodymi na rundkę wokół rezerwatu.
-Zapewne, nie mogę lecieć z wami? –spytałam z miną niewinnego, proszącego kotka
-W sumie taż jakiś trening, w siodlarni za 20 minut.- Ruszył w kierunku schodów.
-Czekać na Ciebie?
-Nie, musze jeszcze coś załatwić – puścił oczko i zniknął w swoim pokoju na piętrze.

Ubrałam się i wyszłam na powietrze. Zdecydowanie bryczesy i sweter to moje ulubione ubranie.
Pomimo, że to dopiero luty jest dość ciepło. Promienie słońca leniwie przebijające się przez chmury muskające moją twarz. Droga do stajni i obejścia nie jest długa, jednak aby się tam dostać trzeba przejść spory odcinek.

Właśnie, gdy zbliżałam się celowi mej wyprawy drogę zagrodziła mi Anett.
- Witaj, Kate.- zawsze wypowiada moje imię z wyraźną ignorancją. Jakbym była kimś… gorszym…
-Cześć. - zbyj ją, przecież to nikomu nie zaszkodzi, tak mówienie do siebie opanowałam do perfekcji.
-Dalej wierzysz ,że on będzie z tobą? –zaczyna się, dlaczego ona zawsze musi wpychać swój nochal w nie swoje sprawy?! Czy zawsze musi psuć mi humor? Rozumiem że, miedzy nami, a tymi „zwykłymi”, jeśli można nazwać nas wszystkich ogólnie normalnymi, zawsze były spory, ale ona stanowczo starała się uprzykrzyć mi życie.
-Nie rozumiesz tego, że on zadaje się z tobą tylko dla tego że jest mu ciebie żal?
-Nieprawda, wybacz ale śpieszę się…- wycedziłam przez zęby, starając zachować uśmiech. Tylko spokojnie Kathrin.
- Myślisz że będzie tracił czas na kogoś takiego jak ty? Cienia, który jest taki słaby?
- A ty niby jesteś taka silna? – mój głos zadrżał… Stawia mnie to na przegranej pozycji - Tylko nieznacznie wyprzedzasz moje opanowanie o..
-Nieznacznie? Czy ty siebie słyszysz, radzę odczep się od niego boo… Cześć Criss. – Nagła zmiana tonu uświadomiła mnie o zmianie rozkładu sił. Pojawił się Criss. Rozjemca. Osoba na której zależy każdej z nas.
- Cześć Anett. Widzę, że znalazłaś w końcu wspólny język z Kate. – uśmiechnął się przyjaźnie, a ona odpowiedziała tym samym. Wstrętna... odpuść. Ta wspólny język, czy on nie widzi, że ona jest dla mnie „miła” tylko w jego obecności??
-Tak można tak powiedzieć - fałszywy uśmiech, jak zwykle - chciałam Cię spytać, czy nie wyskoczylibyśmy gdzieś razem, dzisiaj tak dawno nie byliśmy nigdzie razem… - Ano tak znowu jej zagrywki. Za każdym razem gdy tylko go widzi…

-Anett, miedzy nami nic nie ma, pamiętasz? – Criss był chłopakiem Anett, bo tego ze Anett była dziewczyną Criss’a powiedzieć nie można. Zerwał z nią pół roku przed moim przybyciem do "Veriun". Pomimo to za każdym razem dawał jej do zrozumienia, że to skończone ona dalej ciągnęła temat puszczając wszystkie jego słowa mimo uszu.
-Ależ oczywiście tak tylko pytałam, bo skoro jesteś sam to…
- Anett, nie jestem sam. – Przerwał jej i w tym samym momęcie chwycił mnie za rękę. Dotyk jego ciepłej, delikatnej, a zarazem silnej dłoni...
- Wy jesteście razem? – wykrztusiła z trudem, niedowierzając własnym oczom i wypowiedzianym słowom. Twarz blondyny wykrzywił grymas, nie jestem pewna czy w tym momencie panowała nad  mimiką swej twarzy.  To prawda Criss i ja „chodziliśmy” ze sobą, jeśli można to tak nazwać. Od ponad 5 miesięcy spędzamy ze sobą więcej czasu. Jest moim najbliższym przyjacielem, oczywiście razem z Nate’m. Jednak Nate i Scarlett są dla mnie jak rodzeństwo, a Criss to po prostu Criss.
-Od 5 miesięcy. – zgadnijcie kto to powiedział, bo to nie byłam ja. Criss nie należy do osób, które lubią mówić o sobie, a tym bardziej chwalić się swoimi związkami. Nie sądziłam też, że odważy się powiedzieć jej to tak otwarcie.
-Ahh tak, to ja nie przeszkadzam. – odeszła speszona, jednak jak gdyby nigdy nic, po prostu odeszła. Jakie to niemożliwe. Uśmiechnęłam się w duchu. 
- A ty co taka cicha, zwykle nie da się przy tobie słowem odezwać, a teraz? – zwrócił się tym razem do mnie. Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam go do stajni. Parsknął śmiechem. Stanowczo należy mi się relax za kolejne starcie z Anett, tym razem wygrane.

W stajni tłoczyli się pierwszoroczniacy to znaczy jeźdźcy niedawno ściągnięci do rezerwatu.
-Pamiętasz, jak sama stałaś tutaj przed pierwszym lotem? – zagadnął.
-Mhmm, byłam tak strasznie zestresowana… - Jarred sobie poszedł gdzieś i zostawił mnie samą, a Waist nie był zbyt rozmowny…
- I wtedy z Natem weszliśmy, aby zabrać siodła, bo zwialiśmy z wykładu- wyszczerzył zęby.
-A to do mnie są pretensje, że po prostu na nie nie idę jak nie mam humoru – śmiech, przy nim zawsze szczery i pełen radości… - Poza tym jak tu wbiegliście wyglądałeś jakbyś pierwszy raz zobaczył dziewczynę...
-Ahh nawet nie wspominaj, że to też Nate pierwszy zagadał, ehh ale w końcu niebyło tak źle przynajmniej maiłaś z kim pogadać jak lecieliśmy.
-Poza tym, że byłam śmiertelnie wystraszona, tak było przed kim ukrywać przerażenie, że zaraz zginę – odpowiedziałam z przekąsem. W czasie naszej wymiany zdań Althar wraz z Veris’em wylądowali na placu przed stajnią. Zadziwiające, że żaden z koni nie reaguje na te potężne stworzenia. „Witaj Kathrin.” Althar. Gotowy na szaleństwo? „I to jeszcze jak!” Jego donośny ryk  odbijał się echem w mojej głowie i nie tylko tam. Zarzuciłam siodło na jego grzbiet, a gdy skończyłam mocować się z paskami ostrożnie wdrapałam się na grzbiet potwora. 
-Gotowa? –zawołał Criss siedzący na grzbiecie swojego ogromnego smoka.
Skinęłam głową. Althar machnął skrzydłami i wzbił się w powietrze. Miedzy chmurami zawsze czuję się naprawdę wolna. Varis znajduje się tylko odrobinę wyżej niż my. Pęd powietrza, wiatr we włosach… Wolność… Wszystko na swoim miejscu…

___________________________________________________________________________________


No mam nadzieję że się podobało. Nie liczę na fory, wiec krytykujcie śmiało ;D
W kwestii wyjaśnienia, postanowiłam trochę namieszać, żeby było śmiesznie i może w przyszłości dowiecie się czegoś więcej;)

Puki co zostawiam was z tym oto rozdzialikiem;D

A ty Rasmusko wypoczywaj tam i łap wenę, bo wszyscy czekamy na twój wielki powrót!!

Niech moc będzie z Wami!

Wasza (a może jeszcze nie wasza)
dziś lekko rozśpiewana
LunaRain

;)

8.07.2013

WAŻNE!

Witajcie najwytrwalsi i najwierniejsi czytelnicy mojego bloga. Mam dla Was, no nawet nie potrafię nazwać tego. Już tłumaczę. W piątek robiłam porządki na laptopie. Chciałam usunąć JEDNĄ rzecz. Nie wiem, jak to się stało, ale poszło mi wszystko. Muzyka, zdjęcia, filmy i, co mnie najbardziej boli, notki. Ta, która miała tu być zamiast tego komunikatu. Od dwóch dni nie robię nic, tylko odzyskuję to, co jeszcze mogę. Niestety, notki mam tylko w części zapisane. Teraz nawet nie wiem, czy jestem zła, wściekła czy czuję się bezradna.
Jeszcze jedna informacja - od 17. 07 do 11.08 raczej nie wstawię notki. No chyba, że uda mi się coś napisać i poproszę LunęRain, żeby wstawiła.
Przepraszam Was za wszystko.
Na zawsze Wasza, teraz kłębek emocji, Rasmuska/Rasmi.