16.06.2013

7. "Percy, Sally. Poznajcie..."

Dla Szal&Szur, bez których nie miałabym weny; za poznanie Was i za jedno zdanie :D oraz mojej kochanej Redaktorki, bez której chyba bym zginęła w tym natłoku zdarzeń; pomaga mi oraz daje mi siły na każdy dzień.
Chyba mogę uznać się za szczęściarza. Mój sen, a właściwie koszmar, przestał być już tak intensywny. Mogę powiedzieć, że się już do niego przyzwyczaiłem. Oczywiście, dalej zastanawia mnie, o kim mówiła Rachel. Czy ta osoba bardzo zamąci w moim życiu? Czy będzie moim przyjacielem czy, wręcz przeciwnie, wrogiem? Może jako prezent na święta dowiem się, kto to jest? A właśnie, zbliżają się święta, i chyba wpadłem na pomysł. Odwróciłem się do Amelii, która siedzi razem ze mną w ławce na etyce (tylko dwie osoby + my nie chodzą na religię. Na szczęście Meghan jest tą „wierzącą”, ale, moim zdaniem, nie praktykującą):
- Amelia.
- Tak?
- Widzisz tę żarówkę nad moją głową?
Roześmiała się serio jestem aż tak zabawny?
- Domyślam się, że nasz plan dotyczący naszych kochanych gołąbeczków?
- Ach, jak ty mnie dobrze znasz. Chemia wypaliła, ale już trochę czasu minęło od tej lekcji. Myślę, że czas na krok drugi. Zbliżają się święta...
- I...?
- Powiem jedno słowo – jemioła.
Amelia otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć "szatański plan, kryptonim – jemioła, rozpoczęty."
- Fantastyczna swatka z Ciebie, Perseuszu.
- Heh. Tylko pytanie, dlaczego nie potrafię zadzwonić do Annabeth i normalnie z nią porozmawiać? "Dlaczego potrafię pokonać potwory, pokonać Kronosa, a nie jestem w stanie zadzwonić do Annabeth? Gdzie tu sprawiedliwość?"
- Nie martw się, Percy. Wszystko się ułoży. Moja kobieca intuicja mówi mi, że jeszcze będziesz razem z nią, zostaniecie małżeństwem i będziecie mieli parę słodkich, uroczych dzieci. Tylko pamiętaj – ja chcę być matką chrzestną.
- Zobaczymy, czy warto wierzyć intuicji. A co do tej matki chrzestnej, to zobaczymy. Ale będę pamiętać.
- Wracamy do planu. Mam wykombinować jemiołę?
- Nie, poczekaj aż sama wyrośnie. Idziesz na wigilię klasową?
- Nie. A ty?
- Spróbuję przekonać rodziców, żeby pozwolili mi zostać w domu.
- Niech zgadnę – nie chcesz spędzać kolejnego dnia z Meghan?
- Dokładnie.
- Hej, uśmiechnij się – już piątek! Zaraz wolne!
- No tak, potem do środy, ewentualnie czwartku i znowu mamy wolne!
Kilka minut później siedziałem razem z Harry'm na geografii. Przez najbliższe kilka miesięcy ta lekcja będzie dla mnie torturą. Rozmawiamy o Rzymie. Nienawidzę tego miasta. Chyba to ma coś wspólnego z tym, że kiedyś Grecja została najechana przez Rzymian. Wreszcie ostatnia lekcja – podstawy przedsiębiorczości. Jeśli w całym moim herosowym życiu nie zostanę zabity przez jakiegoś potwora lub boga, to z całą pewnością wykończy mnie coroczne rozliczanie PIT-ów. Na świętego Posejdona, kto to wymyślił? Jakieś liczby dziwne i formułki. Chyba będę prosić kogoś o wypełnienie za mnie tego zeznania podatkowego, albo poproszę Annabeth. To dla niej powinno być bułka z mlekiem. Spoglądam na zegarek – jeszcze chwila. Zaczynam odliczać od końca – dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden... DZWONEK! Tak, wolne! Wrzuciłem książkę, zeszyt i ten nieszczęsny PIT do plecaka, po czym skierowałem się do wyjścia z sali.
- Witaj, kotku. Kiedy wpadniesz do mnie?
No tak. Nie ma to jak "miły akcent" na zakończenie dnia. Oj, chyba porozmawiam sobie z pewną boginią na temat mojego jakże udanego życia miłosnego.
- O cześć. Przepraszam, ale mam zajęty harmonogram.
- W taki razie zajmuję najbliższy wolny termin – puściła mi oko. Bogowie, dlaczego?
- To będzie za jakieś.... trzysta lat.
- Persiu. Nie bądź taki niedostępny. Mam sposób, na zrelaksowanie.
Miałem już jej dość. Nie wytrzymałem. Złość wzięła górę.
- Meghan, odczep się ode mnie. Idź szukać pracy w swoim zawodzie. Założę się, że będziesz miała wielu facetów. Ale NIGDY nie będziesz miała mnie.
Odwróciłem się i skierowałem swoje kroki ku drzwiom. Przed samym wyjściem rzuciłem tylko przez ramię:
- Aha! I jeszcze jedno – odwal się od Sileny i Charlesa. Dobrze radzę.
Opuściłem budynek. Natychmiast podbiegli do mnie Iwona, Harry i Amelia.
- Percy, ale jej wygarnąłeś. Coś czuję, że teraz da ci spokój, prawda, dziewczyny?
- Zgadzam się z Harry'm – zauważyłem, jak chłopak się zarumienił. Zastanawiam się, czy ja też tak bym reagował, gdyby Annabeth się ze mną zgodziła.
- Chłopaki, pogadałybyśmy więcej, ale musimy iść, prawda, Iwona?
- Co, gdzie, jak? A no tak, Jake. Do poniedziałku!
I poszły. Zauważyłem, jak kolega wpatruje się a Iwonę rozmarzonym wzrokiem.
- Jeszcze jej nie powiedziałeś?
- Nie.
Powoli kierowaliśmy się w stronę mojej pracy.
- Kiedy?
- Ale co "kiedy"?
- Kiedy chcesz jej powiedzieć o swoich uczuciach?
- Nie wiem, Percy. Boję się.
- Czego?
- Że dla Iwony jestem TYLKO przyjacielem. Że gdy powiem "chcę, byś była moją dziewczyną", stracę jej przyjaźń. A wtedy to chyba bym się załamał!
- Będzie dobrze. Wierzę w to. Dobra, Harry, idę pracować. Do poniedziałku!
- Ta, cześć!
Jakieś trzy, cztery godziny później byłem już w mieszkaniu. Tak przed 19 wyrobiłem się z wszystkimi lekcjami (uwaga, sukces! Tylko przez pół godziny męczyłem się nad matematyką! Co prawda to tylko jedno zadanie było, ale nikt nie musi o tym wiedzieć). Właśnie kończyłem słuchać "StillStanding" Rasmusów, gdy zostałem zawołany na kolację. Przy posiłku rozmawialiśmy o wszystkim – szkole, pracy, muzyce, polityce (chciałam wstawić tutaj, że ciężko się żyje, bo to wina T****, ale to chyba inny kontynent :D). Chciałem iść już do pokoju, gdy Paul poprosił mnie na stronę. Bogowie, o co może chodzić? Mam nadzieję, że nie o szkołę.
- Percy, mam prośbę.
- Tak?
- Chciałbym zabrać Was gdzieś w święta. To niespodzianka. Mógłbyś nie mówić nic Sally?
- Jasne. Nie pisnę ani słówkiem – udałem, że zamykam usta na klucz, który wyrzucam.
- Dzięki. Wyjechalibyśmy w czwartek rano, tam dość długo się jedzie.
- Czyli nie idę do szkoły w czwartek?
- I tak nie miałeś zamiaru iść, prawda? Percy, znam Cię trochę. Miałbym jeszcze jedną, małą prośbę.
- Słucham.
- Widzisz, chciałbym, kupić Sally jakąś biżuterię, tylko nie wiem, jaką. Wzór, kolor. Mógłbyś mi pomóc?
- Jasne, poproszę Amelię, żeby mi pomogła. I przy okazji się dołożę, mogę?
- Jasne, dzięki. A jak tam relacje z Annabeth?
Mama i Paul wiedzieli wszystko o moich relacjach z Ann. Nie raz przychodziłem do nich o radę jak i się wyżalić.
- Nie wiem, Paul. Naprawdę nie wiem. Zobaczę, co Fata dla mnie przygotowały. Już pójdę do siebie. Na razie.

Usiadłem przy biurku. Włączyłem "She's My sin" – jedna z moich ulubionych Nightwish'a (ta piosenka ma to "coś") i zalogowałem się na facebook'u. Wszedłem na swój profil... No ładnie. Pod informacją, że jestem wolny, widziałem kilka lajków i oraz komentarze. Status polubiły Meghan i jej koleżaneczki. Niżej widniał komentarz od Annabeth – "Mam nadzieję, że za niedługo zobaczę tutaj zmianę :D" na co Harry odpowiedział "już ja się o to postaram". Obydwa komentarze polubili: Meghan, Annabeth, Iwona, Harry, Amelia, Nico, Thalia, Charles i Silena. Widzę, że wszyscy troszczą się, bym nie został starym kawalerem. Otworzyłem główną i... prawie spadłem z krzesła. Co mnie zszokowało? "Annabeth Chase zmieniła status z "wolny(a)" na "w związku" ". Gapiłem się przez kilka minut na ten wpis. Moja Annabeth jest z innym? I co mam zrobić? Polubić? A może lepiej nie? Co pomyśli? Zostawić komentarz? Chyba tak będzie najbezpieczniej. Ale co napisać? Że jestem szczęśliwy? Nie, to kłamstwo. To może na odwrót? Że jestem wściekły? Nie, wtedy na pewno wyśle mnie do psychiatryka! Ocknąłem się z zamyśleń i zauważyłem, że nieświadomie wstawiłem już komentarza: "nie ładnie, żeby przyjaciel musiał dowiadywać się o związku z internetu". Wyłączyłem portal i włączyłem telewizor. Akurat miałem ustawiony na program muzyczny, gdzie leciało "Not like the other girls". Podłączyłem komórkę do komputera i zacząłem aktualizować playlistę. Wyrzuciłem Rihannę, Chrisa, LMFAO i Justina Bibera.... zaraz, co tu robi ten ostatni! Przecież ja go nie słucham! Usunąć! Usunąć! Kosz! No, usunięte. Tylko skąd się on tu wziął? Percy, myśl. Wysil swoje glony. Już mam! Pewnie to Iwona mi wrzuciła, jak pożyczyłem jej telefon. Muszę z nią porozmawiać. I to poważnie. Hm, kogo by dać w zamian. Zapewne Hollywood Undead, Guns N' Roses, Metallica, The Rasmus, Nightwish i Kiss. Chyba o nikim nie zapomniałem. Włączyłem GG i już po chwili w dolnym rogu ekranu zamigała mi koperta.
- Hej, Persiu. Jak tam łowy?
- O hejka, Amelcia. A nieudane. Coś mi się wydaje, że już nie mam szans u Annabeth.
- A to dlaczego?Wysłałem jej linka ze zmianą statusu Annabeth i moim Nie czekałem długo na jej odpowiedź.
- Don't wory, be happy.
- Oczywiście, zawsze i wszędzie. Będę pamiętać. A tak przy okazji – musimy przyśpieszyć realizację naszego planu.
- A to dlaczego?
- Paul zabiera mnie i mamę gdzieś na święta i w czwartek rano wyjeżdżamy.
- Uuuuuu.
- Ty już nic nie kombinuj.
- No dooobrze. Czyli jak robimy? Mam jemiołę załatwić?
- Nie trzeba. Znajdziemy ją w Central Parku.
- Dobra, ty weźmiesz Harry'ego, a ja Iwonę.
- Dobra, tylko jak ja go wyciągnę? Co mu powiem? Te, Harry! Chodź ze mną do Central Parku, znalazłem zajebiste miejsce, gdzie można podglądać nagie laski!
- Powiedz mu tak! Na pewno pójdzie,
- Ta, szczególnie, że w zimę można zobaczyć dziewczyny bez ubrań. Szukamy we wtorek po lekcjach drzewa?
- Jestem za. Percy, muszę uciekać. Do poniedziałku.
- Narka.
Siedziałem na necie jeszcze z dwie godzinki, po czym włączyłem "Krwawy sport". Po filmie jeszcze słuchałem muzyki i przy dźwiękach "Nothing ElseMatters" zasnęłam.

* * *

- Percy, widzisz nasze gołąbki? Tak słodko razem wyglądają. A jakie będą śliczne dzieciaczki.
- Amelia, skup się na sprawozdaniu. Jeszcze tylko to i jesteśmy wolni.
Tak, kolejna lekcja chemii. A właściwie jej ostatnie dwie godziny. Dzisiaj mieliśmy miareczkowanie. To była zabawa. Co tam, że jakaś dziewczyna z paczki Meghan zamiast zmiareczkować zasadę kwasem, chciała zmiareczkować zasadę wodą. A potem dziwi się, że zeszło już pięć pojemności biuret, a kolor próbki z żółtego za nic w świecie nie chce zmienić się na czerwony.* Och Zeusie, widzisz a nie grzmisz. Swoją drogą, ciekawe, czy jest jakiś bóg od chemii albo miareczkowania? Może kiedyś spytam się Annabeth. Powinna wiedzieć.
- Dzisiaj szukamy naszego drzewa?
- Jeśli masz czas, to tak.
Odwróciliśmy się i obserwowaliśmy, co kto robi. Najlepsza była Meghan. Wlała cała zawartość jednej zlewki (zasadę) do drugiej, w której był kwas i... *
- Aaaaaa.
- Meghan, co się stało? - od razu zrobiło się kółko wokół dziewczyny,
- Zasada.... oko... piecze!
- Szybko – dzwońcie po karetkę!
I w taki sposób zostaliśmy zwolnieni godzinę wcześniej. Iwonę i Harry'ego zgarnęli spod szkoły rodzice, a my poszliśmy w kierunku naszego celu – Central Parku.
- Amielia, mogę mieć od Ciebie prośbę?
- Słucham.
- Czy poszłabyś teraz ze mną do jubilera?
- A po co?
- Razem z Paulem chcemy kupić mojej mamię jakąś biżuterię i przydałaby się w tym kobieca porada. To jak? Mogę na Ciebie liczyć?
- No nie wiem.
- Ale ja tak ładnie prooooooszę.
- Ech, no dobrze. Znaj dobroć pana. Najpierw załatwimy jemiołę, a potem dopiero jubilera, dobrze?
- Jestem za.
Godzinę później nareszcie pierwszy cel został zrealizowany. Co za ironia. Jak potrzeba jemioły, to jej nie ma, a jak jej nie chcesz, to jest tego w.... dużo.

* * *

- Cześć, Percy. Już jesteś?
- Chyba dopiero. Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni raz byłem z Amelią u jubilera/
- Aż tak źle?
- Gorzej, niż źle. Przyszliśmy do jubilera i powiedziałem, że chciałbym biżuterię do takiej i takiej ceny. Wiec jubiler wyciągnął nam na stolik komplety. Chciałem wziąć pierwszy z brzegu, ale Amelia zaczęła wypytywać: ile to waży, z czego jest zrobione, kto jest autorem pomysłu oraz wykonawcą, czy są inne odcienie. Przez godzinę wybierała komplet. A tu nie takie zapięcie, zły odcień, za duże oczka, za małe oczka, a to wygląda jak z plastiku, to jest za poważne, to za śmieszne. Święty Posejdonie, to była tortura! Już wolałbym iść jeszcze raz na zabawę z Cerberem niż wybierać biżuterię.
- Ale za to miałeś przygodę lepszą, niż w Obozie Herosów.
- Ta. Tutaj masz cel mojej męki. Może być?
- Myślę, ze Sally będzie zadowolona. A jak tam w szkole?
- Nic ciekawego oprócz wypadku Meghan.
- Słyszałem. Masz bardzo inteligentne osoby w klasie.
- Widzę, że wiadomości w szkole przenoszą się drogą ekspresową.
- No oczywiście.
Kilka minut później wszedłem do pokoju i resztę czasu spędziłem jak zawsze.

* * *

- Hej, Harry. Masz dzisiaj czas?
- No mam, a co?
- Dzisiaj, 16:00. Central Park i żadnych "ale", jasne?
- No dobra, to do za dziesięć minut.
Odłożyłem telefon do kieszeni. Mam nadzieję, że plan wypali, a jest bardzo skomplikowany. No dobra, czas wyjść. Afrodyto, pomóż nam.
- Cześć, mogę wiedzieć, po co dzwoniłeś?
- Hej. A chciałem z Tobą porozmawiać. Idziemy?
- Jak już tu jesteśmy, to czemuż nie?
Szedłem z Harry'm do umówionego miejsca. Rozmawialiśmy głównie o Iwonie. O jej oczach, włosach, głosie, figurze, charakterze. Właściwie, to Harry prowadził monolog. Ja tylko przytakiwałem. Powoli zbliżaliśmy się do drzewa. Na szczęście Amelia z Iwoną również się zbliżały.
Teraz najtrudniejsza część planu.
- Percy, co dziewczyny tu robią?
- Ne wiem.
Stanąłem z Amielią jakieś trzy, cztery metry od siebie. Delikatnie popchnęliśmy przyszłą parę. Stanęli bardzo blisko siebie. "Przypadkiem" odkaszlnąłem. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja niewinnie wskazałem na gałąź. Iwona i Harry otworzyli szeroko oczy.
- Jemioła.
- To znaczy...
- Cóż, drodzy przyjaciele. Tradycji nie m=wolno lekceważyć.
Widzieliście kiedyś pocałunki w hollywoodzkich filmach? Tak? No to wiecie, jak wyglądał ich pocałunek. Razem z drugą swatką powoli wycofywaliśmy się z parku.
- No, gratuluję, Percy. Teraz tylko czekać, aż będą się obściskiwać. Do stycznia. Wesołych świąt.
- Nawzajem.

* * *

- Percy! Wszystko spakowane?
- Tak! Wszystko jest!... Chyba – dodałem w myślach.
Włożyliśmy nasze rzeczy do bagażnika. Mama zamknęła drzwi i ruszyliśmy Tylko gdzie? Włożyłem słuchawki do uszu. Nickelback. W sumie lepsze to niż Hannah Montana czy jak jej tam było. MP3, książka, poduszka. Co lepsze? W sumie, to mogę poświęcić każdej z tych rzeczy około sześciu godzin. Dlaczego aż tyle? Cóż. Wiem tylko, że będziemy jechać przez 19 godzin. To boli. Dalej nie wiem, gdzie ani dlaczego. Nikt nie chce mi powiedzieć. Właściwie to Paul nie chce, bo mama nie wie. Ta „zrobię wam niespodziankę”. Zapomniał tylko o wspomnieniu zdania napisanego małym druczkiem – najpierw wytrzymaj parę krótkich godzin. Bardzo optymistyczne.
Co 4/5 godzin mama z Paulem zamieniali się za kierownicą, ja niestety jeszcze nie mogę prowadzić. Złośliwość losu (a właściwie chyba Fata)… Miał bym jakieś zajęcie. Włączyłem iPhone'a , którego sprezentowali mi tak przed świątecznie, bo brak kontaktu z mamą jest gorszy, nawet od walki z samym wcieleniem Kronosa. Spojrzałem na listę kontaktów. Dawno nie miałem kontaktu z Grover’em… ani z Nico. Nie wcale za nimi nie tęsknię ale miło by było gdyby od czasu do czasu się odezwali. Ikonka Facebooka, jestem. Przejrzałem stronę główną i mój wzrok padł na listę z chatu.
-Kto by pomyślał… -mruknąłem do siebie.
- O co chodzi skarbie? –Mama za kółkiem ściszyła radio a ja wyciągnąłem słuchawki.
- Nooo, bo nikogo nie ma… A Amelia zapierała się że będzie… - zacząłem głośno lecz z każdym słowem dźwięk tracił na sile.
-Percy, nie pomyślałeś że to może dlatego że jest 4 nad ranem?- Że słucham? Czwarta? Myślałem że rozmyślałem dłużej.
Ziewnąłem przeciągle. Spojrzałem na Paula, który teraz siedział jako pasażer i drzemał. Chyba skorzystam z jego pomysłu. Właśnie chciałem oświadczyć ten pomysł mamie, gdy usłyszałem znajome dźwięki gitary lecące z radia. Zaraz, zaraz, przecież to... "Outside" Hollywood Undead.
- Zaraz, znam ten głos.
- Mamo, naprawdę?
- Tak! Przecież to ten. No... Axel Rose z Guns N' Roses.
Myślałem, że padnę. Naprawdę lubię Guns'ów, ale pomylić te dwa zespoły...
- Nie mamo. To jest Hollywood Undead. A ta piosenka zwie się Outside i śpiewa ją Daniel Murillo i George Ragan znani jako Danny i Johnny 3 Tears.
- Ale głos ten pierwszy ma świetny.
Ziewnąłem jeszcze raz. Nawet nie próbowałem tego ukryć.
- Też tak myślę. Chyba położę się spać…- dopiero teraz poczułem chłód.
- Haha - mama uśmiechnęła się do lusterka – za jakieś 2 godzinki zrobimy dłuższy postój aby rozprostować nogi.
Na tym skończyła się nasza konwersacja. Otuliłem się kocem i zamknąłem oczy. Cichy warkot silnika oraz ostatnie dźwięki piosenki ułożyły mnie do snu.

* * *

Od pół godziny nic, tylko pola. Pola, pola i jeszcze raz pola. Ja chcę już koniec! Ile można?
- Paul, jaaaaaaaaaak dłuuuuuuuuuuuuugo jeeeeeeeeeeeeeeeszczeeeeeeeeee?
- Percy, jeszcze chwilka. Wiem, że ADHD nie pomaga w podróży. Ale mam dobrą wiadomość. Tutaj jest nasz cel. Detroit.
Detroit? Czy to nie tu wychowywały się takie gwiazdy jak Madonna czy Eminem? Zobaczę z ciekawości...kiedyś. Kątem oka zauważyłem jakieś zabudowania. HURA! CYWILIZACJA! Wprawdzie nie były to wielkie budowle, jak w Nowym Jorku, ale zawsze coś! Skręciliśmy w jakąś małą uliczkę. Betonowa ulica zamieniła się w kamienistą. Jakiś czas później przed nami pojawił się duży, brązowy dom jakby żywcem wzięty z jakiegoś angielskiego filmu. Dach był spadzisty, wyłożony ciemnobrązową dachówką. Nie ukrywam, ciarki mi przeszły po plecach. Paul zatrzymał się przed nim. Spojrzeliśmy na siebie razem z mamą. Wyszliśmy wszyscy i przeszliśmy pod dom. NA werandzie siedziała jakaś starsza kobieta, podobna trochę do ojczyma. Podeszliśmy wszyscy do niej, a Paul pomógł jej wstać.
- Percy, Sally. Poznajcie jedną z dwóch najważniejszych dla mnie kobiet. To jest Elen – moja matka.

* Wydarzenia autentyczne.

Tak wiem. Zabijecie mnie za tak długą przerwę. Wiem, że straciłam wielu czytelników. Nie będę się zbytnio tłumaczyć. Powiem tylko, że wszystko zawaliło mi się w jednym czasie. Chciałam podziękować kochanej Szur, O., Lakii i Redaktorce, że były przy mnie. Dziękuję Wam, kochane. Nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczą Wasze słowa. Pocieszenia jak i krytyki. Gdyby nie wy, pewnie ta notka by się nigdy nie pojawiła.
Chciałam jeszcze podziękować jeszcze raz kochanej Redaktorce, za opis podróży. Moim zdaniem wyszedł ci wspaniale :D Chciałam również poprosić Was, blogerzy o danie mi kilka dni na odpoczęcie po walce z nauką. Gdy odpocznę, ostro biorę się za zaległości na Waszych blogach. Mam również prośbę do Was anonimowi. Dzięki wielkie za Wasze słowa. Jednak moglibyście wymyślić jakiś pseudonim? Byłabym bardzo wdzięczna. Dodatkowo proszę o zostawianie jeszcze raz próśb, jakie blogi mam przeczytać. BARDZO DZIĘKUJĘ!
TRZYMAJCIE SIĘ.
Rasmuska.
A teraz ta mniej przyjemna część. LUDZIE! CZY WAS ************? CO TO ZA MASOWE USUWANIE BLOGÓW?! Jestem wściekła. Dlaczego tak jest, że jeśli ja zaczynam się czymś interesować, to znika? Jeżeli ktoś jeszcze usunie bloga, to nie ręczę za siebie. Mogę wiedzieć, dlaczego historie lepsze, o niebo lepsze, niż moja, zostają usuwane?
Do zobaczenia.
Dr, ZUO.