Ach wiem, że droga z Nowego Jorku do
San Francisco trwa (przy dobrych warunkach) niecałe dwie doby, ale
troszkę ten czas skrócimy. Pokonanie odległości, która oddziela
naszych bohaterów zajmie nie 47 godzin, ale troszkę
ponad...godzinkę. To chyba tyle spraw organizacyjnych. Notkę
dedykuję...Pollali.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeszcze tylko 5 minut. Te nieszczęsne
pięć minut i weekend. Nareszcie! Teraz zostało tylko wytrzymać te
ostatnie chwile przedsiębiorczości i wolność! Z jednej strony
cieszę się, że już dziś piątek, ale z drugiej... nie jest mi
wcale do śmiechu. Dzisiaj Charles, Silena i Grover jadą do Annabeth
na urodziny. A ja? Będę siedział tu – w Nowym Jorku i oglądał
Modę Na Sukces. Patrzę się tępo na tablicę i rozmyślam. Nagle
rozchodzi się zbawczy dźwięk, który kochają wszyscy uczniowie (a
zwłaszcza ci z ADHD) w piątek – dzwonek oznajmiający koniec.
Razem z Amelią, Iwoną i Harrym wybiegamy ze szkoły krzycząc:
"Chcemy być sobą, chcemy być sobą jeszcze! Chcemy być
sobą, chcemy być sobą wreszcie!" (taki
nasz okrzyk na koniec tygodnia.)
- Nareszcie! Upragnione wolne! Czujecie
to?
- Ja to czuję od... greckiego. Nie
musisz mi o tym przypominać, Iwonciu.
- Wybacz, Harry. Musiałam to
powiedzieć. Nie wiem dlaczego, ale musiałam.
- Rozumiemy.
Kątem oka zobaczyłem, że Amelia spogląda na zegarek a po chwili... krzyknęła.
- Amelia? Co się stało? - zapytałem.
Spojrzała z przerażeniem na Iwonę.
Dobra, zaczynam się bać.
- Iwona! Musisz mi pomóc! -
zapiszczała.
- Ale dlaczego?
- Za godzinę mam randkę z Jake'iem
- Ach, no tak. Trzeba Cię wyszykować.
Do zobaczenia, chłopaki.
- Narka. Udanej randki.
Dziewczyny poszły w swoją stronę.
Zacząłem się śmiać. Harry spojrzał na mnie jak na kosmitę.
Uniósł brwi w pytaniu "O co cho?".
- Ach, te dziewczyny i ich panika, że
nie zdążą na randkę.
Chwilę postaliśmy i patrzyliśmy w
stronę, gdzie odeszły nasze koleżanki, po czym skierowaliśmy się
w stronę Manhattanu.
- Co zamierzasz robić przez ten
weekend?
- Jadę do rodziny, a ty?
- Zrobię sobie maraton filmowy –
odparłem z nie skrywaną złością.
- Oo. Coś chyba nie wypaliło?
Kiwnąłem głową. Rozmawiamy dopiero
od... dwóch miesięcy? Coś koło tego. Pomimo tego czujemy,
jakbyśmy znali się od lat.
- Moja przyjaciółka ma dzisiaj
urodziny, a ja nie mogę do niej jechać – odparłem z żalem.
Uniósł brew.
- Przyjaciółka? A jak ta
"przyjaciółka" ma na imię i gdzie mieszka?
Uśmiechnąłem się i
cichutko......westchnąłem? O bogowie, co się ze mną dzieje?
- Annabeth Chase. San Francisco –
odparłem trochę rozmarzonym głosem?
Stanął przede mną nagle, przez co o
mało na niego nie wpadłem.
- Czyżby Perseuszowi ta niewiasta się
podobała?
Odwróciłem wzrok.
- Może.
- Zakochałeś się!
- Co?! - Czułem, jak zaczynam się
czerwienić.
Zaczął skakać wokół mnie.
- Perseusz się zakochał! Perseusz
się zakochał!
- PRZESTAŃ – robiłem się coraz
bardziej czerwony.
- Percy kogoś kocha! Percy kogoś
kocha!
- SKOŃCZ!
- To powiedz to!
- Co?! Co chcesz usłyszeć? Że kogoś
kocham? To proszę bardzo! KOCHAM ANNABETH CHASE! Zadowolony?!
Stanął jak słup soli.
- Czy ty właśnie....
Dopiero po chwili dotarło do mnie, co
powiedziałem. Przyznałem się przed samym sobą, że kocham moją
przyjaciółkę. Kiwnąłem głową.
- Czy ktoś jeszcze...
- Nie. Jesteś pierwszą osobą.
- A dziewczyny?
- Póki co, nic im nie mówimy, jasne?
- Spoko.
Chciałem, aby obiecał na Styks. W
ostatniej chwili wspomniałem sobie, że jest zwykłym śmiertelnikiem.
- Obiecujesz?
- Tak.
I poszliśmy dalej. Oczywiście Harry
zaczął mnie wypytywać o Annabeth.
- A jaka ona jest?
- Idealna.
Zaśmiał się.
- Nie to miałem na myśli. Myślałem
o charakterze.
- Miła, inteligentna, piękna,
przeciwieństwo większości dziewczyn w naszej klasie. Nazywa mnie
"Glonomóżdżkiem".
- Aha, doobra. A jak wygląda?
- Jest piękna. Ma długie, blond włosy
i szare oczy, które czasem przybierają barwę sztormu. A jej
idealna figura...
Tak się rozmarzyłem, że mało
brakowało a dobiłbym do słupa.
- Hej, kolego! Wróć na ziemie!
- Wybacz, chyba się rozmarzyłem.
Zaśmiał się.
- I oto niezbity dowód zakochania.
Spojrzałem na niego krzywo i
uśmiechnąłem się.
- Oczywiście. Wujek Harry ma zawsze
rację.
- No ba! Trzymam kciuki za Twą miłość.
Narka.
- Dzięki. Do poniedziałku!
I odszedł w swoim kierunku. Chwilkę
postałem, po czym wszedłem do bloku. Ach, ten Harry, jak on mnie
zna. No dobra, teraz najważniejsze pytanie – co zrobić?
Przebrałem się i zacząłem smażyć sobie obiad. Nagle usłyszałem
znajome słowa:
We're
heading for Venus
And
still we stand tall
Cause
maybe they've seen us
And
welcome us all yeah
With
so many light years to go
And
things to be found
I'm
sure that we'll all miss her so.
Spojrzałem na wyświetlacz – to
Beckendorf wysłał mi wiadomość. Jej treść tak mnie zszokowała,
że na ziemię przyprowadził mnie...zapach spalonego mięsa. Szybko
pobiegłem do kuchni. Uf. Kuchnia cała, a mięso można jeszcze
zjeść. Nałożyłem sobie skutek mojego smażenia na talerz i
zjadłem. Później zadzwoniłem do mamy:
- Halo?
- Cześć, mamo. Właśnie dostałem
wiadomość od Charlesa. To prawda?
- Tak.
- Mamo, dzięki wielkie. Jesteś
kochana.
- Nie ma za co. Uważaj na siebie!
- Oczywiście. Na razie.
Rozłączyłem się. Spojrzałem na
zegarek. Ale późno! Mam jeszcze kilka minut, zanim przyjedzie
Beckendorf z Groverem i Sileną. TAK! JADĘ DO ANNABETH! Ubrałem
jakieś czarne dżinsy i bluzkę z napisem: "My mind is
resting in the blue, My mind is resting in the sea " (moje ulubione zdania
z piosenki "Blue"
TheRasmus). Na nią narzuciłem jakąś kurtkę jesienną.
Przejrzałem się w lustrze. No, może być. Sprawdziłem, czy mam
Orkana w kieszeni, ubrałem buty i wyszedłem z bloku, wcześniej
zamykając mieszkanie. Pod blokiem czekał już na mnie komitet
powitalny.
- Widzę, że gotowy.
- Oczywiście. Macie prezent?
- Tak.
Wsiadłem do samochodu.
- To prowadź, Charles.
I ruszył. Zapewne chcecie wiedzieć,
co takiego kupiliśmy Annabeth? Otóż książkę o architekturze.
Przez całą drogę nikt się nie odezwał. Po godzinie byliśmy w
San Francisco.
- Plan jest taki : wy idziecie do drzwi
wejściowych, a ja drabinką.
- Dobra.
Rozstaliśmy się. Ok, czas wchodzić.
Parter, pierwsze piętro, drugie... O to tutaj. Usłyszałem
dzwonek. Na 100% to Silena, Charles i Grover. Po dwóch sekundach
zauważyłem moją przyjaciółkę. Wyglądała pięknie. Zauważyłem,
że ma kilka kolorów włosów. Oprócz naturalnego koloru miała
kilka pasemek brązowych, czerwonych i czarnych (od autorki –
wybrałam trzy kolory, które miały najwięcej głosów). Po cichu
(co mi o dziwo wyszło) szedłem z nią. Zatrzymałem się, gdy
otworzyła drzwi:
- Sto lat, sto lat, niech żyje żyje
nam!
- Charles, Silena, Grover, witajcie.
Nareszcie jesteście. Szkoda, że nie ma tu Percy'ego.
- Jesteś tego pewna? - odezwałem się.
Odwróciła się i przytuliła mnie.
- Och, glonomóżdżku! Nawet nie wiesz
jak jestem szczęśliwa, że jesteś. Ale skąd się tu wziąłeś?
- To moja słodka tajemnica –
wyszeptałem.
Zaśmiała się. Kochałem to.
Weszliśmy do salonu, gdzie siedziały dwie dziewczyny. Jak się
później okazało Kate i Eliza. Fajne dziewczyny.
- To co, gramy?
- Tak – odparliśmy chórem.
Więc zaczęliśmy grać. Annabeth
wymyślała różne zabawy, ale najlepszą był Twister. Dlaczego? W jednej rundzie zostałem tylko ja i Annabeth. Na dodatek byliśmy
bardzo blisko sieibie. Stykaliśmy się w kilku miejscach. Dużo
jedliśmy, rozmawialiśmy i śpiewaliśmy. Było wspaniale. Do czasu.
Około 20:00 do salonu wpadł piekielny ogar. Zaraz! Jak, na
Posejdona, dostał się tu potwór! I to nie pani O'Leary!. Nie
miałem czasu za znalezienie odpowiedzi. Potwór zaczął iść w
kierunku Annabeth. Widziałem, że zaraz zaatakuje. Bez zastanowienia
stanąłem w jej obronie. Jego pazury rozdarły mi moją kochaną
bluzkę i skórę na ramieniu aż do krwi. Wyciągnąłem Orkana i po
chwili z ogara nie zostało nic. To już drugi atak potworów z
Hadesu. Ale jaki mają cel?
- Percy, chodź ze mną. Jesteś ranny
– usłyszałem głos Annabeth.
Spojrzałem na nią. Była cała blada.
Powoli wyszła z salonu, zostawiając wszystkich w osłupieniu.
Dołączyłem do niej dopiero w łazience.
- Szlak, woda nie leci.
- To nic, poradzimy sobie. W końcu co
to dla córki Ateny?
Uśmiechnęła się do mnie. Usiedliśmy
na brzegu wanny. Annabeth zaczęła mnie opatrywać.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że przyjąłeś na siebie
atak przeznaczony na mnie.
- Ty zrobiłaś dla mnie to samo
podczas bitwy o Olimp. Pamiętasz? Po za tym nie ma za... Ał.
- Boli?
- Trochę zapiekło.
Oczyściła i opatrzyła moją ranę.
Gdy skończyła, jej twarz była bardzo blisko mojej. Patrzyliśmy
sobie w oczy.
- Annabeth...
Położyła palec na moich ustach.
- Ci... nic nie mów.
Zaczęliśmy powoli zbliżać nasze
twarze. Wreszcie nasze usta się spotkały. Najpierw pocałowaliśmy
się delikatnie. Potem Annabeth rozchyliła delikatnie językiem moje
usta i zaczęliśmy pogłębiać nasz pocałunek. Jednak nic nie może
przecież wiecznie trwać. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Odsunęliśmy się od siebie jak oparzeni. Uśmiechnąłem się do
niej.
- Tak?
Osoba po drugiej stronie otworzyła drzwi. Była to Kate.
- Idziecie do nas?
- Już – odpowiedziała troszeczkę
zła Annabeth.
Wyszliśmy z łazienki. Spojrzałem na
przyjaciół. Właśnie się ubierali.
- To do zobaczenia.
Pocałowała mnie w policzek. Zarumieniłem się.
- Do lata.
Pomachałem jej i wyszliśmy. Tym razem
przez całą godzinę rozmawialiśmy. A właściwie to rozmawiali. Ja
myślami zostałem przy Annabeth.
- Ej Percy. Coś taki zamyślony?
- A co, nie można?
- Można. Powiedz nam, co się
wydarzyło w łazience.
- A po co ci to wiedzieć, Sileno?
- Strasznie długo Was nie było.
Zaśmiałem się.
- Opatrywała mnie. Ale muszę
powiedzieć jedno – to były najlepsze urodziny. A Annabeth
świetnie całuje – dodałem w
myślach.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz przepraszam Was z całego serca,
że notka tak późno. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to –
miałam ciężki tydzień w szkole. W domu też. W końcu już mamy
święta. Notki mogłam pisać tylko na kilku lekcjach. Dzięki nim
nie zasnęłam w szkole. Właściwie, to mogłam umieścić ją w
sobotę, ale to są moje pierwsze święta z Wami, więc chciałabym,
aby były wyjątkowe. Mam dla Was taki...hmm... prezent, który
będzie poniżej. Ale najpierw, życzenia.
Życzę Wam
Aby te święta były
radosne, herosowe,
By żaden potwór nie
zakłócił Waszego spokoju.
By przyjaźń z innymi
nigdy nie zginęła.
Życzę również:
Szczęścia, spełnienia
marzeń, miłości, zdrowia.
Nieśmiałym:
Odwagi i wiary w swoje
umiejętności.
Zakochanym:
By
Wasz obiekt westchnień odwzajemniał uczucie,
Singlom:
Byście znaleźli swoje
drugie 36,6 stopni C
A jeśli już je macie
To by układało się Wam
w związku.
Piszącym
By wena ich nigdy nie
opuściła,
Tym, co chcą pisać,
ale się boją,
By się nie bali i
pokonali strach.
Fanom różnych
gatunków seriali:
By było więcej seriali
tego gatunku.
Fanom zespołów:
Byście spotkali swój
zespół na koncercie w swoim kraju.
Fanom jakiegoś bohatera
By powstało więcej filmów/książek o nim.
Fanom aktorów
By powstały filmy, w której będzie grał/-a główną rolę.
Wszystkim życzę
Udanego
Sylwestra i herosowego roku 2013.
A teraz
prezent. Dedykuję go: Merr, Oli Hernik, Pollali, Laki,
вєzιмιєииrj♥, Jerr,
Szalonej, Szurniętej, LunieRain, Nieznajomej,
paulincepralince (Czeko Ladzie),
Smoczej_Strażniczce,
Uciekinierce. Wszystkim, którzy czytają mojego bloga. Również Wam, czytającym a nie komentującym. Dziękuję
Wam za tyle wejść. Jesteście (jakby to powiedzieć)...świetni,
choć to słowo nie oddaje do końca mojego szczęścia.
Czas: nieokreślony,
UWAGA! Mogą znajdować się spojlery.
Siedzę na parapecie i obserwuję
spadające płatki śniegu. Za chwilę ma przyjść moja dziewczyna -
Annabeth, przyjaciele oraz Posejdon z Ateną. Mam taką cichą
nadzieję, że mój ojciec nie pozabija się z boginią mądrości.
Uśmiecham się do siebie. Tylko kilka minut dzieli mnie od spotkania
z wszystkimi. Zeskoczyłem z parapetu i udałem się do kuchni.
- Mamo, pomóc ci?
- Dzięki Percy, ale już dość
pomogłeś. Poza tym już wszystko gotowe. Lepiej idź przygotować
się na kolację.
- Na pewno?
- Tak. Jakby co, to Paul mi pomoże.
Otworzyłem drzwi do swojego pokoju.
Puściłem "Last Christmas" Whama i... wyciągnąłem z
szafy garnitur. Pierwszy raz założę go dobrowolnie. Przeglądam
się w lustrze. Leży idealnie. Idę do salonu. Zostało mi jeszcze
kilka minut, więc przygotowałem stół. Krzesła – są, obrus –
jest, talerze – są, sztućce – są, lampki – są. No to tyle.
Ledwo to pomyślałem, a już usłyszałem dzwonek do drzwi.
Ostatnie zerknięcie w lustro. Poprawiam marynarkę, włosy i idę
otworzyć.
- Przybieżeli do Betlejem pasterze,
Grając skocznie Dzieciąteczku na lirze. Chwała na wysokości,
chwała na wysokości, A pokój na ziemi. - usłyszałem chórek.
- Witajcie! Wchodźcie i rozgośćcie
się.
Pierwszy szedł Nico z Thalią. Po
nich Silena z Charlesem i...
- Wujek Pelsi
- Witaj, Allie. Jak dobrze, że
przyszłaś.
- Dla wujka ziawsie.
Dla niewtajemniczonych – Allie to dwuletnia córka Sileny i Charlesa. Często u nich bywam, więc
dziewczyna nazywa mnie wujkiem.
- Dobrze Cię widzieć, Percy.
- Was również. Jak się czujesz,
Sileno?
- Raz lepiej, raz gorzej.
Po nich ramię w ramię weszli...
Atena z Posejdonem? Cóż, jak widać, święta zmieniają
wszystkich. Ostatnia była moja kochana Annabeth. Serce zabiło mi
szybciej na jej widok. Przepuściłem ja w drzwiach, po czym je
zamknąłem. Odwróciłem się. Stała bokiem do mnie, ale po
chwili się odwróciła. Szczęka mi opadła, gdy ściągnęła
płaszcz. Miała na sobie piękną, czerwoną sukienkę do kolan z
krótkim rękawem i delikatnym dekoltem. Jej idealną figurę
podkreślał zapięty w tali czarny pasek. Całości dopełniał
delikatny makijaż, rozpuszczone blond włosy, czarne kozaki na
koturnie i czerwona torebka. Podszedłem do niej, objąłem w tali i
pocałowałem. Ann zarzuciła mi ręce na szyję.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. - zarumieniła się.
- Co ja wygaduję! Ty zawsze pięknie
wyglądasz.
Uśmiechnęła się i pocałowała
mnie. Stalibyśmy tak do Nowego Roku, gdyby nie zawołała nas
Thalia:
- Ej, truskaweczki! Może dołączycie
do nas?
- Idziemy? - spytałem się mojej
dziewczyny.
- Jeśli musimy.
Zaśmiałem się. Pocałowałem ją w
czoło i poprowadziłem do salonu, gdzie już wszyscy siedzieli.
Dopiero teraz zauważyłem, że wszystkie dziewczyny, a właściwie
kobiety miały sukienki, a płeć przeciwna garnitury. Podszedłem do
wieży i włączyłem kolędy. Zanim usiadłem wziąłem z lodówki białe, półsłodkie wino i nalałem prawie każdemu po lampce. Zatrzymałem się
przy Silenie.
- Mogę nalać, czy w Twoim stanie
lepiej nie?
- Dzięki Percy za troskę, ale nic mi
nie będzie.
Uśmiechnąłem się i nalałem do
pełna.
- Zaraz, o czym ty mówisz Percy?
- Nie powiedzieliście Annabeth? -
zapytałem Charlesa.
- Nie było okazji. A odpowiadając na
Twoje pytanie, Ann. Silena jest w ciąży.
Moja dziewczyna zaniemówiła. Podobnie
jak reszta.
- Czy tylko ja o tym wiedziałem?
Nie zdążyli odpowiedzieć, bo każdy
wstał i pogratulował przyszłym rodzicom. Zaśmiałem się cicho.
Po jakichś 5 minutach ponownie zasiedliśmy do stołu. Siedziałem
między (jeszcze) moją dziewczyną i małą Allie. Na stole było
wiele różnorodnych potraw. Mama się postarała. Podczas, gdy inni
jedli rybę, ja z ojcem zajadaliśmy makówki. Choćby mieli mnie
torturować, to ryby nie dotknę. Po skończonej kolacji zaczęliśmy
składać sobie życzenia. Najpierw wymieniłem je z Allie, później
z Charlesem, Sileną, mamą, Posejdonem, Thalią, Nico, Paulem, Ateną i moją
Annabeth. Oczywiście mojej dziewczynie życzyłem, aby dążyła do
celu. Kilka minut później było już po wszystkim.
- No, to czas posprzątać.
- Pomogę pani.
- Tylko nie pani. Mów mi Sally,
Annabeth.
Również chciałem się zaoferować,
ale przeszkodził mi w tym głos Posejdona:
- Percy, możesz na chwilę przyjść?
- Jasne.
Poszedłem do sypialni moich rodziców.
Tak siedzieli już Posejdon i Atena.
- Synu, usiądź. Chcemy porozmawiać.
To narazie tyle. O czym Percy będzie rozmawiać z bogami? Dowiecie się jutro lub w środę. I jak, podobało się?
Pozdrawiam i jeszcze raz życzę
Wesołych Świąt :)
Oooo jejku ;) sie porobilo:p dziekuje za dedykacje :-) czekam na rodzial :-)
OdpowiedzUsuńJerr.
Dziękuję bardzo za dedykację. A co do rozdziału, czy ta druga część to jest po latach, bo nie jestem pewna? Poza tym, ciekawe, czego Posejdon i Atena mogą chcieć...
OdpowiedzUsuńTobie również wspaniałych świąt, niestety, nie umiem składać takich pięknych życzeń, jak ty :)
ahh niestety nie pierwsza;(
OdpowiedzUsuńAle ale notka cud, miód;)
Powiem Ci, iż nawet mnie zaskoczyłaś;P
Rozumiem, że kolejna notka bedzie hmm kontynuacją tej po latach czy coś tam??;>
Poczekam zobacze:)
A życzenia piekne -czyżby niektóre bylo nawet do mnie??;PP
W każdym razie również życzę Ci:
Wesołych i spokojnych oraz rodzinnych Świąt!
Żebyś zawsze miała wene i zaskakiwała nas z notki na notke;)
Pozdrawiam
LunaRain
No i takie prezenty świąteczne to ja mogę dostawać :) (Właśnie jeden z moich ukochanym seriali zakończył się w koszmarny sposób, więc emocjonalnie jestem wrakiem, a sterta chusteczek obok mojego łóżka z każdą chwilą robi sie coraz większa). Rozdział bardzo mi się spodobał. Wiedziałam, że Percy jednak z nimi pojedzie. Czułam to w moich starych kościach! I proszę, proszę, wychodzi na to, że piekielne ogary jednak czasami mają jakieś dobre strony. W końcu gdyby nie ten potwór to do niczego by nie doszło, nie? A tak Percy i Annabeth w końcu się zeszli (nie oficjalnie, to lepsze niż nic, prawda?). Hurra! I bardzo dziękuję za dedykację, jeżeli chodzi o ten świąteczny prezent :) Był wspaniały! Czego Posejdon i Atena mogą chcieć od Percy'ego? Hm... Myślę i myślę, ale nie mogę wymyśleć nic bardziej orygialnego od tego, że chodzi im o jego związek z Annabeth. Nie mogę sie już doczekać, aż to sie wyjaśni!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lakia
Kurde,dzisiaj mialam najlepsze swieta w moim zyciu i jeszcze to!Boje sie czego moze chciec Posejdon i Atena...Czekam na kolejna czesc/rozdzial ♥
OdpowiedzUsuńP.S.Dostalam dzis laptopa i nie wiem dlaczego nie ma na nim polskich znakow,wiec wybacz :)
Jedny słowem : Epic...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Smocza Strażniczka.
No a jednak pojechał na urodziny Ann.:)
OdpowiedzUsuńJeszcze ten pocałunek...owwwwww.Tak,co do tej notki poświęconej Świętom to naprawde postarałaś sie,napewno poszło ci lepiej niżeli mnie xd;)
Ah ciekawe co Percy'emu powiedzą Atena i Posejdon.;P
Teraz tylko czekać,aby poznać odpowiedź.;D
Pozdrawiam Czekoladkaaa;P ;*
Życzenia piekne;*
OdpowiedzUsuńZapraszm do siebie na rocznicę :) Wszystko znajduje się w zakładce "Rocznica założenia bloga".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Lakia
super
OdpowiedzUsuńNo, ten "spoiler" jest super... Umieram z niecierpliwości o co chodzi i co dalej ;)
OdpowiedzUsuńRazem z Szur dziękujemy za dedykację (wszyscy nas ostatnio dopieszczają, a my co? Szur, napiszmy chociaż coś na AWĘ, prooooszę...!).
Czekamy na NN,
Szalona
SS&S
Genialne jak zwykle <3 Hmm... jeżeli tak mają wyglądać spojlery, to poproszę więcej!
OdpowiedzUsuńJeśli nie zobaczę jutro notki, to przywieź do mnie ten laptop, sama go naprawię XD.
Dziękuję bardzo za dedykację <33333
Merr